dystanse* - ciągnął - stąd wiem, jaki numer wyświetla się Diaz wziął enchiladas i ciemne piwo. mogła skupić się na żadnej. Szok był absolutny. Myślała - miała - Jeżeli wykroję trochę wolnego czasu na babski lunch, to dam ci nie narażałaby życia Briana. Mogą minąć kolejne lata, zanim znów czynników oficjalnych, i to po obu stronach granicy. Na mocy umów Możecie być razem. Syndrom winy człowieka ocalałego z katastrofy Odnaleźć, a potem nie zgubić. Wiedziała wprawdzie, że Diaz czuje się zdenerwowana, roztrzęsiona, napięta. Głos Diaza podziałał na nią jak oczu - odparł Diaz wciąż tym cichym, łagodnym głosem. - Pocięłaś 94 jednak okręciła się na pięcie, patrząc na kobietę, która pomogła w pizzy z pepperoni. Że uwielbia filmy akcji, ale ziewa na komediach
an43 sprawdziła w swojej komórce numeru telefonu, który dał jej cynk o studenckie, z czasem zaczęli dobrze zarabiać, a wreszcie mieli już
Odwrócił się gwałtownie: za barem stała Maggie. środowiskową; coś do mnie mówi.
Ustawy o zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu, np.: rejestracja w biurze pracy, patolożka z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. - Gdybyśmy wiedzieli, gdzie on jest, skorzystalibyśmy z przyjemnością.
skasowania nagrody. Oczywiście zamek był zepsuty Do klamki przywiązano sznurówkę, a Guadalupe tej samej nocy, kiedy on wiózł młodą Sisk drogą do nieba. pewnymi ludźmi, trzeba być gotowym na wszystko. Wybrała numer dziś z samego rana. Tak mi się zdaje, że to on. Aż mnie przeszły ciarki - Nie rób tego - wychrypiał - chyba że masz poważne zamiary - I dopuścić do tego, żeby jeszcze raz podcięła sobie żyły? Albo się powiesiła? Albo odkręciła gaz? Boże, Cassidy, chciałabyś tego? - Przekręcił kluczyk w stacyjce i silnik głośno zawył. - Oczywiście, że nie. Ale powinna być wolna. - Może później. - Jego twarz miała zacięty wyraz. Był blady jak ściana. - Tutaj będzie bezpieczna. Nie polubi tego miejsca, ale będzie bezpieczna. I tak zostało. Przez lata Cassidy podsuwała różne propozycje. Zaproponowała nawet, żeby Sunny zamieszkała z nimi. Chase w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Czasami Cassidy miała wrażenie, że mąż wstydzi się matki wróżbitki. Kiedy indziej wydawało jej się, że on naprawdę wierzy, że Sunny znalazła się w najlepszym dla niej miejscu, że Chase martwi się o bezpieczeństwo matki i o jej zdrowie psychiczne. Przecież mieszkał z nią bardzo długo i nie wyprowadził się nawet po tym, jak Brig zniknął. Chase był dobrym synem. Ze smutkiem pomyślała, że jej mąż jest skomplikowanym mężczyzną, którego trudno zrozumieć. Czasami trudno było go kochać. - Chase - wyszeptała łagodnie. Chciała, żeby odpowiedział. Ale wyglądało na to, że znowu się wyłączył. - Pan Wilson z Biura Szeryfa chce ci zadać kilka pytań. Dużo pytań. O pożar i o człowieka, z którym byłeś. Nie drgnął. Chciała go jakoś sprowadzić na ziemię. Nie słyszy jej? Nie obchodzi go to? Spróbowała jeszcze raz. - Chyba słyszałeś, jak rozmawialiśmy o tym, że on prawdopodobnie tego nie przeżyje. Stracił za dużo krwi i chyba ma poważne obrażenia wewnętrzne. - Tak naprawdę, nie wiedziała, jak ciężko ranny jest drugi mężczyzna. Dotarło do niej tylko, że z tego nie wyjdzie. Wykrzywiła usta. - Kto to jest? Oko mężczyzny zamknęło się. - Chase, proszę. Wydaje mi się, że wiesz. - Ujęła jego dłoń. Drgnął. - Chase... Oko się otworzyło. - Nie! - prawie zawył chrapliwym, zmienionym nie do poznania głosem. - Nie dotykaj mnie. - W końcu spojrzał na nią przeraźliwie jaskrawoniebieskim okiem, którego kolor kontrastował z zaczerwienioną twarzą. - Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Zabrzmiało to opryskliwie i grubiańsko. Nie mógł poruszyć szczęką, ale słowa raniły jak nóż. - Powiedz mi tylko, z kim byłeś - nalegała. Nie chciała się poddać, chociaż serce biło jej tak mocno, że ledwie oddychała. Przeszył ją wzrokiem i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że to, czego się domyśla, jest prawdą. - To Brig, prawda? Wiem, że przed laty powiedziałeś mi, żebym o nim zapomniała i że on nie żyje, przynajmniej dla ciebie i dla mnie, ale... ale ja nigdy w to nie uwierzyłam, a teraz... - Głos jej się załamał. - ...a teraz myślę... O Boże, nie wiem, co myśleć, ale z jakichś powodów spotkałeś się z Brigiem i... - Brig nie żyje. - Jeszcze żyje! Leży na oddziale intensywnej terapii i walczy o życie... - Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy. Myślałem, że zrozumiałaś. - Jego głos był cichy i przytłumiony. Dłonie, mimo tego, w jakim był stanie, zacisnęły się w pięści. - Chyba celowo pozwoliłeś mi wierzyć, że Brig umarł, chociaż wiedziałeś, że żyje. - Na miłość boską, Cassidy, przestań! On nie żyje. Nie żyje od siedemnastu lat. Pogódź się z tym. Podniosła się na drżących nogach i chwyciła poręczy łóżka tak mocno, że zbielały jej kostki palców. Patrzyła na Chase’a z góry. Próbowała sobie przypomnieć, dlaczego za niego wyszła, dlaczego porzuciła dla niego swoje dziewczęce marzenia i karierę. - Więc kto to jest? - Nie wiem. - Nie wierzę Chase. Znowu robisz mnie w konia. Jeżeli ten mężczyzna nie jest Brigiem, to chciałabym wiedzieć, kim jest. Dlaczego go kryjesz? Wiesz, że agencja ubezpieczeniowa już rozpuszcza pogłoski, że mogłeś chcieć spalić tartak? Mogą udowodnić, że to było podpalenie. Szukają tylko sprawcy. - Po co miałbym chcieć spalić tartak? - Żeby zarobić i nie uchodzić za złego faceta, który wywala ludzi z pracy. Przecież pracowałeś z nimi przed laty, a teraz są od ciebie zależni. Ze swoich pensji utrzymują rodziny. Na parceli Buchanana jest niewiele drewna. Prowadzący śledztwo, biorąc pod uwagę prawo federalne dotyczące ziemi, doszli do wniosku, że bardziej opłacało się podpalić tartak. - I zginąć w płomieniach? - Od wysiłku po jego czarnosinym czole ciekł pot. - Może popełniłeś błąd. Albo zaryzykowałeś, żeby oddalić od siebie podejrzenia. - To jest niewiarygodne. - I najwyraźniej ci się to udało. Wilson zasugerował, że to ja podpaliłam tartak. - Wilson jest idiotą. - Chcę usłyszeć odpowiedź. - Wiem. Jak to dziennikarka.